
Krąg życia
Przyszła Zima. Za oknem minus trylion jak dla mnie. Nawet samochód odmówił współpracy dając mi dobitnie do zrozumienia, że płyn do spryskiwaczy już dawno powinien być zmieniony na zimowy i że teraz to sobie mogę. Dni biegną inaczej, budzę się jakby dłużej, kawa intensywniej pachnie w tym mrozie. Dom kocham do potęgi.
Zaspana i z jednym sklejonym jeszcze okiem zakładam Rysi rajty. Nie mogę naciągnąć, męczę się okrutnie. Co robię? Ślinię palce i zaczynam podszczypywać. Rysia mina kwaśna. Gdyby potrafiła mówić pewnie miauknęła by coś w deseń „mamo nie lubię tak”. Przed oczami stają mi chwile z moją mamą kiedy szykowała mnie do przedszkola. Najpierw delikatnie wybudzała kiedy sama była już gotowa do wyjścia, później ubierała, czesała, przytulała. Naciągając mi spodnie na grube rajstopy zawsze na koniec łapała za nie w pasie i machała moimi nogami jak wahadłem śpiewając „Panie Janie” i „Bim – bam – bom”. Chichotałam jak wiewiórka, pamiętam. Dzień stawał się łatwiejszy nawet w bezproblemowym z pozoru świecie przedszkolaka.
Dzisiaj sama łapię córkę za spodnie w pasie i śpiewam te same piosenki. Zapinam kurtkę i modlę się, żeby nie przyciąć jej suwakiem. Przypominam sobie minę mamy, która rozciera moją złapaną w ekspres brodę i mówi „daj pocałuję” próbując jednocześnie odwrócić uwagę od bólu.
Wiecie, aż przykleiłam delikatny uśmiech na twarz właśnie, fantastyczne czasy.
Po zimnym spacerze, na którym wysmarowałam dziecku buzię tłustym kremem dziesięć razy, wracam do domu. Sama w dzieciństwie świeciłam się jak lampka na choince na każdych sankach. Mama biegała za mną z Nivea jak nienormalna sprawdzając co chwilę czy poliki mam na miejscu. Kochana. Robię to samo, nauczyła mnie.
Po obraniu kilku marchwi i wstawieniu rosołu na gaz zasiadam przy komputerze z kubkiem herbaty. Przez mieszkanie nieporadnie jak kaczka drepce dziecko wykrzykując po swojemu „mama, mama”. Im głośniej krzyczy tym szybciej biegnie. W końcu przykleja mi się do nogi i wyciągając ręce daje znać, że musimy właśnie teraz i w tej chwili posiedzieć razem i pobyć. Włączam Youtube a w nim niezmiennie piosenki z Króla Lwa. Odwiedzając stare kino z mamą dwadzieścia lat temu nie rozumiałam, dlaczego płakała na bajce. Teraz wiem. Dziecko patrzy na Rafiki i małego Simbę, macha nogami, śpiewamy sobie „Życia Krąg” a ja tonę we łzach. Wczoraj siedziałam na czyichś kolanach a dzisiaj sama ściskam Młode na swoich.
To są moje dni i nikt mi ich nie odbierze. Fantastycznie historia zatoczyła koło. A „Krąg życia” jest jednym z tych kawałków, na których nie ogarniam płaczu. Zawsze! Teraz też.
~Margo
28.11.2014 at 21:33Weź się, już codziennie ryczę, nie dokładaj do pieca.
~Gosia
28.11.2014 at 21:39Uwielbiam Twoje wpisy… A ten przypomniał mi jak moja Mama tuliła mnie do siebie, śpiewała, jak szykowała mnie do przedszkola, wycierała zasmarkany nos, karmiła zupą mleczną 🙂 a teraz? Teraz ja jestem Mamą, a moje dziecię jest najważniejsze na świecie, te malutkie rączki, zarzucone na szyje kiedy się czegoś wystraszy,paplanie po swojemu, śmiech a nawet marudzenie… Uwielbiam to,mimo że czasem tracę cierpliwość, mimo że czasem brakuje mi siły, wystarczy, że spojrzę na to moje Szczęście i wszystko odchodzi, zostaję tylko ta wielka, szalona i nieskończona miłość 🙂 tego nie zabierze mi nikt, ba niech by tylko spróbował… A moja Mama? Jest najlepszą Babcią na świecie!! Pozdrawiam i ciepełka życzę na te zimowe dni 🙂
~lavinka
28.11.2014 at 21:48Piękne historie. Tylko przyczepię się do nivea. Super krem, często używamy – tylko nie w mrozy. Zawiera wodę, przy mrozach zamarza na skórze i może wywołać odmrożenia. Zatem tylko do 0 stopni 😉
Mama Rysiowa
29.11.2014 at 11:4430 lat temu, kiedy moja mam używała kremu Nivea nie było takich rozterek bo nie było wyboru 😉
~magosiat
28.11.2014 at 22:03Ale dlaczego kilka razy tym kremem? Ja mojej smaruje raz- przed wyjściem. To za mało?
Świetny post. Król lew zawsze będzie dla mnie numerem jeden.
Mama Rysiowa
29.11.2014 at 11:44bo jestem nadgorliwa matka 😉 jeden raz wystarczy 😉
~mamalenki
29.11.2014 at 00:26bzdury Pani opowiada bo nivea baby nie zawiera wody. Mamo Rysiowa jestes THE BEST 😉
~magosiat
29.11.2014 at 23:56Krem nivea ten klasyczny jak i niemal każdy zawiera wodę. Jako kosmetolog jestem tego pewna. Btw częste smarowanie na mrozie kremem moze powodować odmrozenia skóry. Woda nie zdąży odparowac. Najlepiej smarowac z 15 minut przed wyjściem.
~magosiat
30.11.2014 at 00:01Zaznaczam, ze chodzi o ten stary kilkudziesięcio letni znany wszystkim krem a nie „baby”. Gruba wartswa tak łatwo nie odparowuje 😉
~orchid87
29.11.2014 at 11:32Oprócz tego, że się zwyłam to też mam komentarz do komentarza o Nivei;) Woda z kremu wyparowuje chwilę po aplikacji, więc nie ma czegoś takiego, że krem nawilżający zamarznie na skórze;) Jedyne co to jest po prostu zbyt lekki, za mało „tłusty” jak na zimę.
Mama Rysiowa
29.11.2014 at 11:46Dyskusja o kremie, kto by pomyślał 😀 Używam Nivea ale dla dzieci, na mrozy. Juz drugi rok i daje radę. 🙂 Podrawiam.
~Monika
29.11.2014 at 12:48Wróciły wspomnienia eh… 😉 moja mama próbując mnie wcisnąć w rajstopy chwytala w pasie podnosiła do góry i mówiła pyry do wora 😉 a spacer do przedszkola pamietam bardzo dobrze 🙂 zanim mnie obudziła rano to nasluchiwalam czy tramwaj już jedzie bo tak skrzypial że było słychać w domku to już wiedziałam że niedługo czas wstawania…
~Agni
29.11.2014 at 13:55Fajnie jest mieć takie wspomnienia i mieć je z czym porównać – w sensie z własną rzeczywistością… A Króla Lwa uwielbiam po stokroć i mojemu dziecku też będę go puszczać. Niech śpiewa z matką Hakuna matata 😀
~Angelika
29.11.2014 at 16:27Uwielbiam „Króla Lwa” i już się nie mogę doczekać, kiedy będę oglądać go razem z Zosią 🙂 A na tej piosence też zawsze płacze.
~Taka Sobie Matka
29.11.2014 at 20:03🙂
~Kasia (DziulkaCrew)
01.12.2014 at 14:58Pamiętam jak przez mgłę że Cię gdzieś ktoś kiedyś oskarżał Rysiowa mamo, żeś zła matka, czy nieczuła, czy coś… Bo tak piszesz o dziecku, oschle, że pseudonim jakiś był inny niż „słoneczko” czy „skarb mamusi”, że się jakieś piwo gdzieś pojawiło (patologia!!). No to niech teraz ryczą ze wzruszenia niecnoty! Mają za swoje!
Mama Rysiowa
01.12.2014 at 15:09Ja to już się dorobiłam zacnego zbioru obelg w tym temacie 😀
~Kamil
04.12.2014 at 20:12Ale miło się czytało Twój post 🙂
Zadziwiające jak to wszystko- życie, które się cały czas zmienia, zatacza krąg, o którym właśnie piszesz. A ten krem nivea to już w ogóle :)!
Mama mi opowiadała, że zawsze przy sobie go miała, był dosłownie „lekiem” na wszystko 🙂 Mojemu dziecku- szkolnemu już- też włożyłem do plecaka niveę, no bo, kto wie, kiedy się może przydać 🙂
~Meg
21.01.2015 at 12:48Wspaniale piszesz i wspaniale się czyta, niedawno odkryłam Twojego bloga i czytam wszystkie starsze wpisy. Wzruszam się jak czytam, masz talent! I wielką szansę na ten tytuł bloga roku 🙂 Chętnie się do tego przyczynię. Pozdrawiam. Nowa czytelniczka